Weź udział w V Edycji konkursu! Początek 25 lutego 2021 roku.
Roman Jagoda
Przy wjeździe do Pęczelic (pow. buski, Świętokrzyskie) od strony drogi nr. 73, na pierwszym skrzyżowaniu od razu zwraca uwagę piękna figura Chrystusa Miłościwego w cierniowej koronie stojąca na wysokim, kamiennym słupie. Z całą pewnością pochodzi z XIX w.
Po biczowaniu i koronowaniu cierniem Piłat wyprowadził Jezusa przed swój pałac. Myślał, że widok cierpiącego i wyszydzonego więźnia wzbudzi litość i spowoduje, że zgromadzeni przestaną domagać się ukrzyżowania. Ecce Homo (Oto Człowiek) – powiedział do tłumu, pokazując Zbawiciela.
Ale tutaj, w Pęczelicach
Chrystus stoi nie przed tymi, którzy dwa tysiące lat temu chcieli Go zabić, ale przed nami, tu i teraz. Cierpi z powodu naszych grzechów, które ranią jak ciernie. Po twarzy i torsie Jezusa spływają strużki krwi. To my stajemy się prześladowcami Zbawiciela. On jednak nie patrzy na nas z wyrzutem. Jest spokojny, a na Jego twarzy malują się – oprócz cierpienia – dobroć i łagodność.
Ecce Homo to jednak nie tylko ukazanie cierpienia, które Jezus przyjął na siebie za nasze grzechy. To także ukazanie Go jako króla. Na Jego głowie jest przecież korona, choć z cierni, w ręce znajduje się berło, choć z trzciny, a z ramion spływa purpurowy płaszcz, choć nałożony na obnażone ciało.
Te słowa pióra Leszka Śliwy z Gościa Niedzielnego nr. 10 z 2009 roku wydały mi się bardzo odpowiednie do obrazu, który zobaczyłem w Pęczelicach.
Warto dodać, że w tle widać zabytkowy kościół pw. św. Jakuba Apostoła w Szczaworyżu.