Zanim na Śląsk przyszedł koronawirus
Strach, jaki dziś budzi koronawirus, da się porównać z tym, jaki w XIX wieku wywoływała cholera.
Wściekle zaatakowała pruski Górny Śląsk i Zagłębie. Chorobę przywlekło do Europy w 1831 roku wojsko rosyjskie, walczące z powstaniem listopadowym. Zmarł na nią wróg Polaków, książę Konstanty i carski marszałek Dybicz, ale także w późniejszej jej fali Adam Mickiewicz. Pamiątkami po tamtej epidemii na Śląsku są wodociągi, nowoczesna służba zdrowia i kapliczki.
W Żorach, które w 1831 r. epidemia ominęła, być może w podzięce postawiono wtedy ten kamienny krzyż z 1831 r. z Chrystusem i Matką Boską, stojący na rozdrożu dróg (ulic- Pukowca, Błękitnej i Podlesia).
Jak wspomniałam, kapliczki i krzyże przydrożne zrosły się z krajobrazem kulturowym Górnego Śląska, tworząc tu jeden z najciekawszych zespołów zabytkowych małej architektury sakralnej. Sporo kapliczek i krzyży przydrożnych znajduje się własnie tu, w jednym z najstarszych śląskich miast — w Żorach. Ich liczbę w samym mieście, jak i w otaczających go dzielnicach wiejskich ocenia się na blisko sześćdziesiąt, z czego większość ma wartość zabytkową. Wiele z nich zachwyca bogactwem form, siłą wyrazu, wyobraźnią artystyczną twórców. Miejsca, gdzie są zlokalizowane kapliczki i krzyże, wywołują u ludzi religijnych określone zachowania i stany emocjonalne. Przechodzący obok nich czynią znak krzyża, widzi się mężczyzn zdejmujących z szacunkiem nakrycia głowy, przycisza się głośne rozmowy.
Jak mówią Ślązacy:
Koło krziża trzeba sie zachowywać porzondnie i spokojnie, normalne jest, że trzeba sie przeżegnać. Niy wolno sie wydziyrać, bo ci modzi to teroz niy umiom po cichu godać, no w ogóle niy puszczać tych big-bitów.