Przypadkowe spotkanie
Stacja Baby, z pewnością bardziej przez przypadek niż pamięć o Władysławie Stanisławie Reymoncie (1867-1925), który tu właśnie w 1886 r. rozpoczynał swoją służbę na Drodze Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, zachowała najwierniej swój wygląd z lat osiemdziesiątych XIX wieku. I pewnie taką zapamiętał ją pierwszy noblista Niepodległej. Szkoda, że kilka lat temu rozebrano wiekowy magazyn.
Mało prawdopodobne, by pisarz widział w Babach inną ważną pamiątkę. „W pierwszą rocznicę wyzwolenia Polski z pod najazdu wroga dn. 11 listopada 1918 r. kolejarze st. Baby” postawili w pobliżu przejazdu metalowy krzyż z Pasyjką. I znów, gdyby nie przypadkowe spotkanie przy nim z panem Sylwestrem Stępnickim pewnie na tym skończyłaby się moja wiedza o tym zabytku.
Dziadek pana Sylwestra, Stefan Krysztofiak – zawiadowca odcinka drogowego w Babach, a następnie zastępca odcinka drogowego w Rokicinach – 3 maja 1923 r. założył księgę pamiątkową, w której na początku umieścił wykaz zawiadowców, torowych, robotników, dróżników przejazdowych, zwrotniczych, bileterów, kasjerów, telegrafistów i pompiarzy ze stacji Baby, którzy krzyż ufundowali.
Jeden z następnych wpisów zawiera wykaz pracowników, którzy złożyli składki na remont kapliczki w 1966 r. Zbiórki dokonał i nadzorował prace Stefan Krysztofiak. Zebrano 1571 zł. Wydano je na siatkę, furtkę, cement, rozpuszczalnik. Trzydzieści lat później za pieniądze zebrane przez ofiarodawców – ich wykaz sporządził już pan Sylwester – postawiono płot żelazny, kupiono krzewy, kwiaty i wazony, krzyż pomalowano. Takim widziałem go 9 lipca 2018 r., a fragment w cudzysłowie zaczerpnąłem z tablicy wmurowanej w kamienną podstawę krzyża.
Tekst i fot. Marek Moczulski