Kapliczka w Borkach
Matka Boska Królowa Pokoju
Borki to jedna najstarszych osad na Mazowszu. Obecnie jest dzielnicą Białobrzegów. Położona jest na tarasie zalewowym Pilicy. W ostatnich latach w Borkach archeolodzy odkryli naczynia z około 3000 p.n.e. czyli z czasów kultury pucharów lejkowatych. Ważnym zabytkiem w Borkach jest drewniany młyn wodny, który ma prawie 200 lat i funkcjonuje do dziś.
W tej miejscowości znajduje się również zabytkowa kapliczka, która powstała w latach 1944-1945. Jej fundatorem była rodzina Ładnowskich, która wzniosła figurę na gruntach dworskich. Przed II wojną światową byli oni bardzo zamożnymi ludźmi. Ładnowski był znanym warszawskim jubilerem i właścicielem 2 kamienic oraz folwarku w Borkach. Wraz z żoną Julią i z dwoma córeczkami Zosią i Krysią spędzał w miejscowości koło Białobrzegów wakacje. Pozostałą część roku Ładnowscy mieszkali w Warszawie. Majątek na wsi prowadził rządca.
W 1944 roku po klęsce Powstania Warszawskiego Ładnowscy zmuszeni byli opuścić stolicę. Zamieszkali we własnym majątku w Borkach. Opowiadali sąsiadom o okropnościach wojny oraz o tym, jakie piekło zgotowali Niemcy mieszkańcom stolicy. Bardzo martwili się również o swoje córki, od których od dłuższego czasu nie mieli żadnych informacji. Sąsiedzi pocieszali ich, jak mogli. Ładnowscy postanowili szukać pomocy u Matki Boskiej. Ktoś poradził im, aby wybudowali kapliczkę ku czci Maryi. Ładnowscy na własnych gruntach – w Borkach obecnie dzielnica Białobrzegów postawili kapliczkę Matki Bożej Królowej Pokoju. Pragnęli prosić Maryję o zakończenie strasznej wojny, która rozdzieliła wiele rodzin oraz o szczęśliwy powrót do domu swoich ukochanych córek. Małżeństwo Ładnowskich po wzniesieniu figury często się przed nią modliło. Każdego dnia wspólnie z nimi odmawiali Litanię Loretańską również mieszkańcy Borków. Po pewnym czasie córki Ładnowskich dowiedziały się o miejscu pobytu swoich rodziców i przyjechały do Białobrzegów. Podczas okupacji Zosia i Krysia Ładnowskie były żołnierzami Armii Krajowej i uczestniczkami Powstania Warszawskiego. Po jego klęsce musiały opuścić stolicę. Najpierw dziewczęta udały się do obozu przejściowego w Pruszkowie, a następnie były więzione w Niemczech.
Po wyzwoleniu obozu przez wojska amerykańskie Zosia i Krysia Ładnowskie wróciły do kraju. Przyjechały do Borków, ponieważ dowiedziały się, że przebywają tu ich rodzice. Rodzina Ładnowskich była przekonana, że przeżyła wojnę za sprawą Matki Boskiej. Każdego wieczora szczęśliwi rodzice i ich córki dziękowali Maryi za ocalenie. Ładnowscy darzyli Borki wielkim sentymentem, ale cała czwórka doszła do wniosku, że na tych lichych glebach nie ma perspektyw na przyszłość. W 1945 roku sprzedali swój 45 hektarowy majątek. Mieli dużo szczęścia. Jeżeli ich rodzinny majątek byłby o 5 ha większy podlegał by parcelacji i nie dostaliby za niego ani grosza. Część ziemi wraz z działką na której stała kapliczka zakupili od Ładnowskich mieszkańcy Borków – Marian i Halina Fołtyn. Po wojnie Ładnowscy wyjechali z Borków i zamieszkali w Łodzi. Przed wyjazdem poprosili małżeństwo Fołtyn, aby zaopiekowało się wzniesioną przez nich kapliczką.
Po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej w Borkach stacjonowali sowieccy żołnierze. Kwaterowali u okolicznych mieszkańców. Naprzeciwko kapliczki mieścił się radziecki magazyn z bronią. Pewnego razu młody sowiecki żołnierz postanowił popisać się przed kolegami celnością strzałów. Jako tarczę wybrał kapliczkę. Oddał kilkanaście strzałów. Na szczęście nie zniszczył figury, jednak odstrzelił prawe ramię Madonny. Mieszkańcy Borków byli zszokowani jego czynem. Nowy właściciel działki na której znajdowała się kapliczka pan Marian Fołtyn naprawił figurę Maryi i razem z żoną przez długie lata opiekowali się kapliczką Matki Boskiej Królowej Pokoju. Pani Krystyna Fołtyn ma obecnie 90 lat i mimo, że jest ciężko chora, nie traci pogody ducha. W rozmowie ze mną z sentymentem wspomina dawne czasy, dzieciństwo w stolicy, wakacje w mojej rodzinnej wsi nad Pilicą oraz spotkania z Prymasem Wyszyńskim we Wrociszewie. Pewnego razu poznała i zakochała się w młodym przystojnym mieszkańcu Borek. Poślubiła go i zamieszkała z nim, ale zawsze tęskniła za Warszawą.
Kilka lat temu zmarł jej ukochany mąż. Codzienne życie Pani Krystyny, z którą zaprzyjaźniłam się dzięki kapliczce, wypełnia modlitwa i lektura książek księdza Jana Kaczkowskiego. Dzielna staruszka czerpie z nich radość i siłę do życia. Okazało się, że jej mama pochodziła z mojej rodzinnej wsi i że mamy wspólnych przodków. Pani Krystyna Fołtyn, gdy zdrowie jej na to pozwala, zagląda do kapliczki Matki Boskiej Królowej Pokoju, która stoi w pobliżu jej domu. Czasem zastanawia się czy nie widzi figury Maryi po raz ostatni i dziękuje jej za wszystko, co spotkało ją w życiu. Starsza pani prosi również Matkę Boską o opiekę w swej ostatniej wędrówce.
Kilka lat temu rodzina Fołtyn i inni mieszkańcy ulicy Brzozowej w Białobrzegach postanowili wyremontować kapliczkę Matki Boskiej Królowej Pokoju. W 2011 roku figura została odnowiona. Po remoncie wygląda pięknie.
Figura Matki Boskiej w Borkach stoi na wysokim prostopadłościennym postumencie. Położona jest w czworobocznej oszklonej niszy. Ubrana jest tradycyjnie w białą szatę i niebieski welon. Do sukni Maryi przypięta jest niebieska wstążka. Na prawej ręce powieszony jest różaniec. U stóp Matki Bożej leżą gałązki róży. Twarz Maryi skierowana jest ku górze. Matka Boska ma złożone do modlitwy ręce. Kapliczka pokryta jest czterospadowym daszkiem. Na jego wierzchołku umieszczony jest metalowy krzyżyk.
Mieszkańcy ulicy Brzozowej pamiętając o pomocy, jakiej Matka Boska udzieliła rodzinie Ładnowskich, na co dzień szukają u niej wsparcia i zwracają się do Maryi w trudnych sytuacjach życiowych. W miesiącu maju gromadzą się przed swoją piękną figurą i śpiewają podobnie, jak dawniej Litanię Loretańską.