Grażyna Wachnik

Krzyż w Michałowie-Parcelach

Krzyż w Michałowie-Parcelach

Metalowy, przydrożny krzyż

Przy zjeździe z trasy Warka-Białobrzegi w boczną, żwirową drogę do Bończy znajduje się metalowy krzyż. Został postawiony w miejscu, gdzie przedtem stał drewniany. Został zniszczony przez straszną wichurę, która nawiedziła okoliczne wsie. Według starej tradycji skrzyżowanie dróg było siedliskiem szatana i dlatego, aby odegnać złe moce w tych miejscach nasi przodkowie wznosili krzyże przydrożne.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstał i kto był fundatorem przydrożnego krzyża w Michałowie Parcele. Prawdopodobnie jego budowniczymi byli okoliczni mieszkańcy. Istniejący w tym miejscu od niepamiętnych czasów stary krzyż „nie tylko odpędzał złe duchy, ale również pełnił funkcję orientacyjną. W dawnych czasach nie było tablic informacyjnych i właśnie krzyż szczególnie zimą był dla wielu podróżnych drogowskazem.

W dawnych czasach nieznany rycerz prawdopodobnie pochodzący z rodu Michałowskich pragnął na wzgórzu nieopodal krzyża zbudować kościół. Jednak, kiedy drwal przygotowywał drewno na jego budowę przyśniła mu się Matka Boża. Maryja powiedziała mężczyźnie, żeby wzniósł nową świątynię w miejscu gdzie upadną wióry z drewna. Poleciały 3 kilometry dalej. Na wzgórzu w pobliżu michałowskiego krzyża jeden z miejscowych gospodarzy wybudował wiatrak. Wszyscy w okolicy wiedzieli, że aby zmielić mąkę trzeba było skręcić w drogę polną koło drewnianego krzyża. Dawniej, kiedy nie było samochodów mieszkańcy Brankowa i Michałowa ta drogą furmankami albo piechotą w niedziele albo święta podążali do Wrociszewa na Msze Święte. Jeden z miejscowych gospodarzy wspomina, jak idąc do I Komunii Świętej w 1938 r.zatrzymał się z mamą przed krzyżem, a ona zawiązała mu na ramieniu białą wstążkę. Nie miał odświętnego ubrania ani przyjęcia z tej okazji. W 1939 roku w pobliżu krzyża odpoczywała ludność z Nowego Miasta, która uciekała przed Hitlerowcami za Wisłę. Nagle nad Michałowem pojawił się samolot ze swastyką. Kilku cywilom nie udało się ukryć i zostali zabici przez niemieckiego lotnika. Jedna z kobiet schroniła się w dworskiej stercie. Dawniej stary spróchniały krzyż zastąpiono metalowym, do którego przytwierdzono odlaną ze stali figurę Jezusa Ukrzyżowanego. Zawsze w jego otoczeniu rosły kwiaty i paliły się znicze. Krzyżem opiekowała się mieszkająca w pobliżu rodzina Prażmowskich.

W przeszłości doszło w tym miejscu do kilku wypadków. Kilka lat temu w pobliżu krzyża zginęło w dość krótkim odstępie czasu małżeństwo Marciszewskich. Wieczorem 21 lutego 2017 roku doszło do kolejnej tragedii. Kierujący samochodem 27-letni mężczyzna uderzył w krzyż i drzewo. Auto z krzyżem zatrzymało się dopiero w pobliskim sadzie. Rodzice postawili w miejscu, gdzie zginął ich syn nowy, żelazny krzyż.

Dla okolicznych mieszkańców miejsce to nabrało nowego znaczenia. Uświadamia im, że życie każdego z nas jest bardzo niepewne i w każdej chwili może się skończyć.

Podziel się z innymi